🏉 Ferdydurke Wypracowanie Maturalne Na Podstawie Fragmentu
Aby znaleźć interesują Cię ściągę, prace czy też wypracowanie na temat: Cyberprzemoc praca dyplomowa. Zapraszamy do naszych zbiorów zgromadzonych w działach: Ściągi gotowce wydrukowane, czy też Ebuda-cd - ściągi na płycie. Oprócz: Cyberprzemoc praca dyplomowa. Użytkownicy szukali również w naszych zbiorach:
891.8/5273 21. LC Class. PG7158.G669 F4713 2000. Ferdydurke is a novel by the Polish writer Witold Gombrowicz, published in 1937. It was his first and most controversial novel. [1] The book has been described as a "cult novel".
Oprócz: Wypracowanie na podstawie fragmentu raskolnikowaPrzydatność 55% Na podstawie przywołanego fragmentu "Ludzi bezdomnych" S. Żeromskiego scharakteryzuj doktora Judyma jako nowy typ bohatera.Autor był ceniony za życia, uznawany za autorytet moralny i sumienie Polaków .Próbna matura z języka polskiego [wzór wypracowania] Podziel
Na podstawie fragmentu powieści oraz własnych doświadczeń i obserwacji, wyjaśnij, czy w kontaktach z ludźmi można być zawsze autentycznym i prawdziwie wolnym. Ćwiczenie 3.8 Obejrzyj rysunki Brunona Schulza stanowiące materiał ilustracyjny do pierwszego wydania Ferdydurke.
28 kurhan – kopiec usypany nad mogiłą na pamiątkę jakiegoś wydarzenia lub na czyjąś cześć (Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, BN 1996) I. ROZWINIĘCIE TEMATU (można uzyskać maksymalnie 25 punktów) Punktacja: 1. Fragment I: 0-12 np.: a. Jan pokazuje Justynie grób Jana i Cecylii, założycieli rodu Bohatyrowiczów, z którego się wywodzi.
Argumentuj za twoim rzeczywistym poglądem – wypracowanie będzie dzięki temu mniej „sztuczne”, będzie ci też łatwiej znaleźć argumenty. Znajdź co najmniej trzy argumenty potwierdzające twój pogląd. Jeśli zdecydowałeś się na podanie argumentów zarówno „za”, jak i „przeciw”, znajdź co najmniej trzy każdego rodzaju.
Jest to człowiek posiadający dużą wiedzę, sympatyczny i wrażliwy na piękno otaczającego świata. Jego dzieciństwo było ciężkie. Po śmierci matki wzięła go na wychowanie ciotka, która była kobieta lekkich obyczajów. Codziennie zapraszała wielu gości, z którymi grywała w karty. Traktowała go jak chłopca na posyłki.
Mówiąc innymi słowami, lasy i zwierzyna, na którą odbywały się polowania, są rozrywką i sposobem na ciekawe spędzanie czasu dla człowieka. Wspólne polowanie pomagało się zrelaksować, zapomnieć o ziemskich problemach, doświadczyć dreszczyku emocji oraz polepszyć przyjacielskie relacje.
Trzeci akt „Kordiana” rozpoczyna się sceną ukazującą przygotowania do koronacji cara Mikołaja. Zgromadzeni ludzie wypowiadają swoje sądy dotyczące nowego władcy, Żołnierz śpiewa nawet: Boże, pochowaj nam króla!, co stanowi ironiczne odwrócenie fragmentu angielskiego hymnu. Wiadomości o okrucieństwie cara i jego
BCQQ5Y. matura polski darmowy kurs maturalny 2016 Kategorie: Aktualności maturalne, Matura język polski - darmowy kurs maturalny! Tagi: język polski kurs maturalny, kurs maturalny, kurs maturalny język polski, kurs maturalny online, kursy do matury, kursy do matury online, kursy maturalne Na początek kilka pytań kontrolnych. Powtórzmy, co już wiemy o rozprawce. Pytania kontrolne: 1. Jak zbudowany jest temat rozprawki? 2. Co to jest teza? 3. Gdzie szukamy argumentów potwierdzających tezę? 4. Jaką kompozycję ma rozprawka? WSTĘP DO LEKCJI Przechodzimy teraz do ważnego ćwiczenia. Napiszemy rozprawkę! :) Treść zadania Miłość to uczucie twórcze czy niszczące? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do załączonego fragmentu „Lalki”, całego utworu Bolesława Prusa oraz innego tekstu kultury. Twoja praca powinna liczyć 250 słów. – Przyjemnej podróży!…- odparł, kłaniając się. W oknie stanęła panna Izabela. Nadkonduktor świsnął, odpowiedziano mu z lokomotywy. – Farewell, miss, Iza, Farewell!… – zawołał Wokulski. Pociąg ruszył. Panna Izabela rzuciła się na ławkę naprzeciw ojca; Starski odszedł w drugi kąt saloniku.[…] „Zgubili moją blaszkę, szukając medalionu!… – myślał Wokulski. Ja jestem sentymentalny i nudny… Właściwie nie spotkała mnie żadna niespodzianka; wszystko można było z góry przewidzieć, jak nawet wszystko to wiedziałem… Jakie ona ze mną płaskie rozmowy prowadziła!… Co ją zajmowało?…Bale, rauty, koncerta, stroje… Co ona kochała?…Siebie. Zdawało jej się, że cały świat jest dla niej, a ona po to, ażeby się bawić. Kokietowała… ależ tak, najbezwstydniej kokietowała wszystkich mężczyzn; ze wszystkimi kobietami walczyła o piękność, hołdy i toalety… Co robiła?… Nic. Przyozdabiała salony. Jedyną rzeczą, za pomocą której mogła sobie zdobyć byt materialny, była jej miłość, fałszywy towar! A ten Starski… Cóż Starski? Taki pasożyt jak ona… Był zaledwie epizodem w jej życiu, o niego przecież nie mogę mieć pretensji: znalazł swój swoją. Ani do niej… […] „Niegdyś wierzyłem, że są tu na ziemi, Białe anioły z skrzydłami jasnemi…” Piękne anioły!…jasne skrzydła!… Pani Molinari, pan Starski i Bóg wie, ilu ich jeszcze… Oto skutki znajomości kobiet z poezji! […] – Ach gdyby już słońce weszło! – szepnął Wokulski. – Wracam do Warszawy… zabiorę się do jakiejkolwiek roboty i skończę z tymi głupstwami, które mi rozstrajają nerwy… Chce Starskiego? niech ma Starskiego! Przegrałem dla niej? Dobrze!… Za to wygrałem na innych rzeczach… Wszystkiego nie można posiadać… Od kilku chwil czuł na wąsach jakąś gęstą wilgoć. „Krew?” – pomyślał. Otarł usta i przy świetle zapałki zobaczył na chustce pianę. „Wściekam się czy co, u diabła?…” Wtem z daleka zobaczył dwa światła, powoli zbliżające się w jego stronę; za nimi majaczyła ciemna masa, za którą ciągnął się gęsty snop iskier. – Pociąg?… – rzekła do siebie, i przewidziało mu się, że jest to ten sam pociąg, którym jedzie panna Izabela. Znowu zobaczył salonik oświetlony latarnią przysłoniętą niebieskim kamlotem, a w kącie dostrzegł pannę Izabelę w objęciach Starskiego… – Tak kocham… tak kocham… – szepnął – I nie mogę zapomnieć!… W tej chwili opanowało go cierpienie, na które w ludzkim języku już nie ma nazwiska. Dręczyła go zmęczona myśl, zbolałe uczucie, zdruzgotana wola, cale istnienie… I nagle uczuł już nie pragnienie, ale głód i żądzę śmierci. Przejdźmy teraz do pracy. Najpierw powinieneś zinterpretować podany fragment. Najlepiej, jak zrobisz to, zanim zaczniesz jeszcze pisać – pomysły zapisuj w brudnopisie arkusza albo na marginesie tekstu. Kierunek interpretacji wyznacza postawiony w temacie problem. Fragment przypomina, że główny bohater „Lalki” (Stanisław Wokulski), źle ulokował swoje uczucia. Jego wybranka (Izabela Łęcka) prowadziła z nim grę. Tekst mówi o wielkim rozczarowaniu i klęsce bohatera. Wokulski dochodzi do świadomości, że przegrał swoje życie. To przykład niszczącej siły miłości. OPIS PRZYKŁAD TREŚCI Budowanie wstępu to kilka zdań na temat problemu – miłości powinien zawierać tezę, czyli przedstawiamy nasze stanowisko Miłość jest sensem ludzkiego życia. Jest wielką wartością, kojarzy się z tym, co najpiękniejsze i najlepsze. Bohaterowie literatury doświadczali wielokrotnie tego uczucia, najczęściej cierpiąc z miłości. Moim zdaniem, źle ulokowane uczucie może zniszczyć. Miłość jest uczuciem inspirującym, twórczym, ale niejednokrotnie zakochani bohaterowie doświadczali klęski. Rozwiniecie Odwołanie się do fragmentu tekstu określamy bohaterów i przytoczoną sytuację nie streszczamy dokonujemy interpretacji pod kątem problemu Stanisław Wokulski jest główną postacią w „Lalce” Bolesława Prusa. W powieści tej poznajemy jego dzieje, w które wpisana jest miłość do arystokratki, Izabeli Łęckiej. Przytoczony fragment przywołuje sytuację, kiedy Wokulski wysiada z pociągu, zdruzgotamy tym, co mimowolnie usłyszał – toczącą się po angielsku rozmowę Izabeli i Starskiego. Dociera do niego, że jego ukochana jest próżna, rozkapryszona, Wokulski doświadcza poniżenia. Pod wpływem emocji oskarża Izabelę o kokieterię i zakłamanie. Stanisław rozpacza, bo nadal jest zakochany, o czym świadczą słowa: „Tak kocham… tak kocham… […] I nie mogę zapomnieć!…” Jego myśli się rwą, nie zachowuje się logicznie. Traktował arystokratkę jak anioła – byt czysty i niezwykły, wyidealizował ją. Dochodzi do niego to, że oszukiwał się – ona nigdy by nie pokochała kupca i człowieka z niższej sfery. Myśli o śmierci, o tym, by przestać istnieć. To uczucie doprowadziło go do klęski. Odwołanie się do całości lektury wybieramy inny przykład, wykazując się znajomością lektury formułujemy kilka zdań cały czas mamy na uwadze tezę, którą uzasadniamy Źle ulokowane uczucie do Izabeli zniszczyło Wokulskiego, nie tylko emocjonalnie. Bohater zdobył wielki majątek – zrobił to dla niej. Jego celem było zbliżenie się do arystokracji, której przedstawicielką była piękna Izabela. Miłość dodawała Wokulskiemu skrzydeł. Można jednak zauważyć, że dla Łęckiej ten majątek również trwonił, wykupując chociażby długi jej ojca. Z powodu Izabeli nie rozwinął także swojej kariery naukowej i wielkiego potencjału, jaki w nim drzemał. Wokulski – człowiek niezwykły, wykształcony, zdeterminowany w dążeniu do celu – doświadczył klęski, przeżył wiele upokorzeń, próbował popełnić samobójstwo. Odwołanie się do innego tekstu kultury wybieramy zgodny z problemem przykład przykład powinien pochodzić z innej lektury lub tekstu kultury (film, obraz) omawiając przykład, piszemy klika zdań przykład nie może być streszczeniem lektury Przykłady wielkiej siły miłości odnajdziemy w utworach doby romantyzmu. Stanisław Wokulski ma wiele cech bohaterów tej epoki. Miłość romantyczna jest piękna, poruszająca, pozwala w niezwykły sposób patrzeć na świat. Jest to uczucie niespełnione, co w konsekwencji prowadzi do klęski bohatera. Doświadczył tego Werter, bohater Johanna Wolfganga Goethego, zakochany w Lottcie. Werter popełnia samobójstwo – nie może żyć ze świadomością, że nie będzie mógł być z ukochaną, doświadcza bólu istnienia, który go niszczy. Lotta jest przeznaczona innemu, dla Wertera oznacza to, że miłość ta się nie spełni, a bez miłości nie można żyć. Zakończenie ważne jest, by ostatecznie rozstrzygnąć omawiany problem należy wyraźnie powtórzyć swoje stanowisko zakończenie powinno zawierać wnioski – uogólnienia dotyczące omawianych tekstów można podzielić się refleksją na dany temat Nawiązując do wyżej wymienionych przykładów stwierdzam, że źle ulokowane uczucie prowadzi do klęski bohatera. Widać to wyraźnie na przykładzie losów Stanisława Wokulskiego. Wokulski, podobnie jak Werter, wyidealizował ukochaną, przypisał jej cechy, których nie posiadała. Bohaterowie doświadczyli wielkiej, fascynacji, charakteryzowali się nadmierną uczuciowością i wielką wrażliwością. Wydaje się, że nawet w miłości powinno się racjonalnie oceniać sytuację, by nie doznać niepowodzenia i nie zniszczyć sobie życia. Miłość nie jest jednak uczuciem, które można podporządkować logice i chłodnym kalkulacjom. Jest ryzykiem wpisanym w naszą egzystencję. W ten sposób nawiązaliśmy do kolejnej lektury z gwiazdką i przećwiczyliśmy pisanie rozprawki. Chyba nie było tak źle? :) W kolejnej lekcji zaproponuję Ci podobne ćwiczenie – powinieneś dobrze utrwalić schemat rozprawki. Będziemy pracować na przykładzie dramatu – „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.
Ferdydurke - czas i miejsce akcji Czas wydarzeń przedstawionych w powieści nie jest jednoznacznie określony. Możemy jednak uznać, że akcja Gombrowiczowskiej Ferdydurke toczy się w latach 30. XX wieku, czyli w okresie, kiedy powstawała książka. Za takim stwierdzeniem przemawiają realia ukazane w powieści. Świadczą o tym wynalazki techniczne, których wówczas używano, takie, jak: telefon, kinematograf, radio, automobil, a także realia kulturowe – kryzys światowy, swoboda... więcejGłówne wątki powieści Akcja Ferdydurke dzieli się na trzy części rozgrywające się w trzech miejscach: 1. w szkole, 2. na stancji u Młodziaków i3. we dworze Hurleckich w Bolimowie. Poszczególne wątki stanowią prezentację instytucji i środowisk, w których się rozgrywają, krytykują ich wady i ośmieszają. 1. Szkoła Cofnięty w latach przez profesora Pimkę Józio trafia z powrotem do szkoły. Część pierwsza powieści... więcejZnaczenie tytułu powieści Ferdydurke – to tytuł dziwny i zastanawiający. Większości czytelników ów tytuł Gombrowiczowskiej powieści wydawał się słowem bezsensownym, wymyślonym przez samego autora. W pewnym momencie jednak A. Sandauer napisał, że jest to „imię i nazwisko bohatera powieści Wellsa”. Sandauer mylił się co prawda, jeśli chodzi o nazwisko pisarza – Freddy Durkee (a w polskim przekładzie Ferdy Durkee) to, jak się okazało,... więcejProblem niedojrzałości w utworze Ferdydurke jest także powieścią o niedojrzałości. Bohater powieści – trzydziestoletni mężczyzna mówi, że jest ciągle jeszcze „nieustalony” i „rozdarty”. […] z metryki, z pozorów wyglądałem na człowieka dojrzałego, a jednak nie byłem nim[…] – sam stwierdza. Jest przerażony tą myślą, okazuje się, że nawet, kiedy przekroczył już „Rubikon nieuniknionego trzydziestaka”... więcej„Ferdydurke” jako przykład powieści groteskowej, awangardowej W autokomentarzu do Ferdydurke Gombrowicz pisze: Przed kilkoma dniami ukazała się moja książka pt. Ferdydurke. Ponieważ jest to utwór napisany w sposób dość oddalony od normalnej literatury, pragnąłbym zapobiec dezorientacji krytyki. Pisarz śpieszy zatem wyjaśnić naczelne problemy swojego dzieła, które wyróżnia się na tle dotychczasowej tradycji powieściowej. Pierwsza powieść Gombrowicza należy bowiem do prozy... więcejKompozycja, język, narracja w „Ferdydurke” Ferdydurke jest powieścią konsekwentnie i logicznie zbudowaną. Składa się z trzech części rozgrywających się w trzech różnych miejscach.. Są to: szkoła, stancja u Młodziaków i dwór Hurleckich w Bolimowie. Dodatkowo pomiędzy te trzy części wplecione są dwa opowiadania poprzedzone przemowami, które przerywają tok fabuły. Służą one pisarzowi do wyrażenia swoich poglądów na temat literatury. Pozorny chaos, który panuje w powieści... więcejNiekonwencjonalne zakończenie…czy ja też jestem trąba?Koniec i bomba A kto czytał, ten trąba! W. ten jakże osobliwy i niekonwencjonalny sposób kończy się Gombrowiczowska Ferdydurke. M. Głowiński uważa, iż zakończenie to jest niekonwencjonalne z wielu względów. Bo nie tylko tworzy je niezbyt wyrafinowana rymowanka. Także z tego powodu, że jest ona zwrotem do czytelnika i bynajmniej mu nie pochlebia. Ale – przyznać trzeba – nie uwzniośla też dzieła, które... więcejGombrowicz – nauczyciel życia Krytyk literacki L. Fryde zaraz po ukazaniu się Ferdydurke tak pisał o powieści Gombrowicza: Mądrość Ferdydurke! Samo zestawienie może wydać się niedorzeczne. A przecież tak jest: powieść Gombrowicza […] błyszczy prawdziwą mądrością życiową. Utwór ten zwraca bowiem uwagę na ważne problemy natury społecznej, obyczajowej i psychologicznej. Pisarz, przyjmując krytyczną, refleksyjną postawę wobec świata, wypowiada... więcejDwie lekcje łaciny. Porównanie sposobu ich przedstawienia we fragmentach „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza i „Lekcji łaciny” Zbigniewa Herberta Dwie lekcje łaciny. Dwa zupełnie różne spojrzenia na podobną sytuację. Gombrowicz i Herbert – choć obaj opisują fragment szkolnej rzeczywistości – prezentują odmienne poglądy, które znajdują swój wyraz także w sposobie przedstawienia zdarzeń i postaci. Lekcja łaciny opisana w powieści Witolda Gombrowicza to wyjątkowo krytyczny portret szkoły jako instytucji, sposobu prowadzenia lekcji, relacji pomiędzy nauczycielem i uczniami,... więcejMotywy literackie w „Ferdydurke” Maska Gombrowicz używa kolokwializmu „gęba” jako znak maski narzuconej człowiekowi przez środowisko. Niedojrzałość Z osiągnięciem pełnoletniości nie wyzbywamy się kultywowanych przez całe dojrzewanie marzeń, lubimy być chwaleni, wolimy leniuchować niż pracować, jesteśmy „dzieckiem podszyci”. Z wiekiem zmieniamy się jedynie fizycznie, ukrywając głęboko to, co czujemy i czego chcemy. Jesteśmy... więcej„Być człowiekiem, to recytować człowieczeństwo”, czyli o koncepcji człowieka uwikłanego w formę Witold Gombrowicz nadał głównemu bohaterowi Ferdydurke popularne imię Józio. Uczynił to jakby dla podkreślenia jego przeciętności, typowości. Jest bohaterem uogólnionym, „człowiekiem w ogóle”. Jego literacka kreacja jest odpowiedzią na pytanie o koncepcję człowieka w powieści Gombrowicza, który sam określił rolę i charakter swego bohatera: „Jakiż jest ów bohater Ferdydurke? Wewnętrznie cały jest fermentem,... więcej
Egzamin maturalny z języka polskiego 2010 Poziom podstawowy Część II – pisanie własnego tekstu w związku z tekstem literackim zamieszczonym w arkuszu. Wybierz temat i napisz wypracowanie nie krótsze niż dwie strony (około 250 słów). Temat 1. Na podstawie podanych fragmentów komedii Moliera Świętoszek scharakteryzuj głównego bohatera oraz omów postawy Orgona, Kleanta i Elmiry wobec tytułowej postaci. Świętoszek Akt I, Scena 6. Orgon, Kleant Kleant Jakież czary znalazłeś dziwne w tym przybłędzie, Że poza nim nic zgoła nie chcesz mieć na względzie? Że przyjąwszy w dom własny, dobywszy go z nędzy, Teraz jeszcze… Orgon Mój szwagrze, nie sądź rzeczy prędzej, Aż sam poznasz człowieka, o którego chodzi! Kleant Nie znam go dotąd, prawda, lecz mniemać się godzi, Że nie trudno jest zgadnąć, co to za jegomość… Orgon Mój bracie, rozkosz sprawi ci jego znajomość, Dziwne uczucie szczęścia w twą duszę zawita. Bo też to człowiek… człowiek… no, człowiek i kwita. Kto z nim żyje, błogiego zażywa spokoju, Na cały świat spogląda jak na kupkę gnoju; Przy nim cała się moja odradza istota, On wyzwala mą duszę z doczesnego błota, Dzięki niemu, z przywiązań ziemskich oczyszczony, Mógłbym na zgon dziś patrzeć matki, dzieci, żony I nie uczułbym w sercu, ot, nawet ukłucia. Kleant A, to niezwykle ludzkie w istocie uczucia! Orgon Ach, gdybyś wiedział, jak go poznałem niechcący, Nie dziwiłbyś się mojej przyjaźni gorącej! Każdego dnia biedaczek ten o słodkiej twarzy Opodal mnie pokornie klękał u ołtarzy, A zapał, z jakim wznosił do nieba swe modły, Oczy wszystkich obecnych wciąż ku niemu wiodły: To wzdychał, to się krzyżem rozkładał na ziemi, Aby dotknąć posadzki usty pokornemi, A gdym wychodził, za mną pospieszał w zawody, Aby w drzwiach jeszcze podać mi święconej wody. Że zaś mnie sługa jego objaśnił czym prędzej, Kto on zacz, i wyjawił, że jest w srogiej nędzy, Chciałem go wspomóc, ale on, skromny bez miary, Zwracał mi nieodmiennie część mojej ofiary. „To za wiele — powiadał — połowa dość będzie, I tak łaski twej nadto doznaję w tym względzie”. Gdym zaś wzbraniał się przyjąć, zgadnij, co on pocznie: Resztę biednym w mych oczach rozdzielał bezzwłocznie. Słowem, niebo go wwiodło w domu mego progi, A z nim weszła pomyślność wszelka, spokój błogi. On o wszystko się troszczy, nawet o mą żonę — O mój honor starania ma nieocenione — Jego straże każdemu do niej wstępu bronią I bardziej niż ja stokroć zazdrosny jest o nią. A przy tym sam dla siebie, ach, jakiż surowy! W lada drobnostce grzechu już dojrzeć gotowy, Za rzecz najbłahszą żąda pokuty i kary: Wszakci sam się obwinił, skruszony bez miary, Że kiedyś w uniesieniu grzesznym, Bóg mi świadkiem, Pchłę zabił, przy pacierzu schwyconą przypadkiem. Kleant Czyś ty oszalał, bracie, czy też od godziny Bajaniem takim stroisz sobie ze mnie drwiny? Co ty chcesz wmówić we mnie? Czy myślisz, że można… Orgon Mój bracie, twoja mowa jest wielce bezbożna Wiem, że brat ku tym błędom chętnie ucha skłania, I nigdy nie taiłem o tym mego zdania, Że ci to niedowiarstwo nie wyjdzie na zdrowie. Kleant Oto, jakiego ćwieka każdy z was ma w głowie: Żądacie, aby wszyscy ludzie byli ślepi, I bezbożnikiem dla was jest, kto widzi lepiej! Kto przed waszym bałwanem nie uchyli czoła, Dla tego już na świecie nic świętego zgoła! Nie, bracie, twych pogróżek głos mnie nie poruszy. Wiem, co mówię, a Pan Bóg czyta w mojej duszy. Mów, co chcesz, ja przy swoim sądzie pozostanę: Są udane świętoszki, jak zuchy udane; Tak jak na polu walki nie tego człowieka Mam za najdzielniejszego, co najgłośniej szczeka, Tak samo i pobożność szczerą w sercu kryje Nie ten, co leżąc krzyżem, skręca sobie szyję. Cóż u licha! Rozróżnić czyliż to tak trudno Między świątobliwością szczerą a obłudną? […] Tak znów nic mnie nie mierzi bardziej na tej ziemi Niż fałsz, co się pozory barwi nabożnemi, Niż owi obłudnicy, nędzne szarlatany, Którzy podłych grymasów dewocji udanej Używają bezkarnie, by ciągnąć korzyści Z tego, co ludzie w sercu swym wielbią najczyściej. […] I gdy chcą kogoś zgubić, osłonią, gdy trzeba, Swoją własną nienawiść interesem nieba — […] Takich w świecie szalbierzy wielu brat obaczy, Lecz szczera bogobojność wygląda inaczej. AKT IV, Scena 5. Tartuffe, Elmira, Orgon pod stołem Tartuffe Lecz skoro hołd mój widzisz okiem tak łaskawem, Czemuż nie chcesz obdarzyć bardziej słodkim prawem? Elmira Lecz jakże mogę chęci okazać łaskawsze, Nie obrażając nieba, którym grozisz zawsze? Tartuffe Jeżeli tylko niebo nam na drodze stoi, Usunąć tę zawadę leży w mocy mojej: Przeszkodą to nie będzie szczęśliwości naszej. Elmira Lecz kara niebios wieczna, którą pan nas straszy? Tartuffe Mogę rozproszyć pani dziecinne obawy, W zwalczaniu tych skrupułów mam bo nieco wprawy. Prawda, że w oczach nieba rzecz to nieco zdrożna Lecz i z niebem dać rady jakoś sobie można: Jest sztuka, która wedle potrzeby przemienia, Rozluźnia, ścieśnia węzły naszego sumienia I która umie zmniejszyć złych czynów rozmiary, Jeżeli czyste dla nich wynajdzie zamiary. Na zgłębienie tajemnic tych nadejdzie kolej, Niech mi się tylko pani prowadzić pozwoli! Chciej spełnić me pragnienia, a ja w tej potrzebie Odpowiadam za wszystko, grzech biorę na siebie! […] Słowem, brać tych skrupułów nie trzeba dosłownie: Wszak wiedzieć nikt nie będzie, a niech pani wierzy, Że zło naszych postępków w ich rozgłosie leży. Zgorszenie świata — oto, co sumienie gniecie, I wcale ten nie grzeszy, kto grzeszy w sekrecie. […] Elmira Zechciej pan drzwi otworzyć i spojrzeć dokoła, Czy mój mąż w jaki sposób zajść tu nas nie zdoła! Tartuffe Skądże ta troska w pani dziś się mogła zrodzić? Wszak to człowiek stworzony, by go za nos wodzić. tłum. T. Żeleński-Boy Molier, Świętoszek, Kraków 2008 Temat 2. Na podstawie podanego fragmentu utworu Hanny Krall Zdążyć przed Panem Bogiem przedstaw przemyślenia Marka Edelmana o możliwościach godnego życia w czasach Zagłady i różnych poglądach na temat godnej śmierci. Zdążyć przed Panem Bogiem Teodozja Goliborska mówiła mi, że w szpitalu domyślali się jego (Marka Edelmana) innych zajęć, o które nie należało pytać, więc nie wymagali od niego wiele, tyle że codziennie odnosił do stacji sanitarno-epidemiologicznej krew chorych na tyfus, a później mógł już zająć miejsce przy wejściu na Umschlagplatz i stać tam codziennie przez sześć tygodni, aż te czterysta tysięcy ludzi przejdzie obok niego w drodze do wagonów. […] Krzyczy (Marek Edelman), że ja (Hanna Krall) pewnie uważam biegnących do wagonu za gorszych od tych, którzy strzelają. Jasne, na pewno uważam, przecież tak uważają wszyscy, nawet ten profesor amerykański, który go niedawno odwiedził, mówił mu: „Szliście jak barany na śmierć.” Amerykański profesor wylądował gdzieś na francuskiej plaży, biegł czterysta czy pięćset metrów pod morderczym ogniem, nie schylając się i nie padając, i był ranny, a teraz uważa, że jak ktoś przebiegnie taką plażę, to może później mówić – „człowiek powinien biec” albo „człowiek powinien strzelać”, albo – „szliście na śmierć jak barany.” Żona profesora dodała, że strzały są potrzebne przyszłym pokoleniom. Śmierć ludzi ginących w milczeniu jest niczym, bo nic nie pozostawia po sobie, a ci, co strzelają, pozostawiają legendę – jej i jej amerykańskim dzieciom. Doskonale rozumiał, że profesor, który ma blizny po ranach, ordery i katedrę, pragnie jeszcze mieć i te strzały w swojej historii, próbował jednak wytłumaczyć mu różne rzeczy –że śmierć w komorze gazowej nie jest gorsza od śmierci w walce i że niegodna śmierć jest tylko wtedy, kiedy się próbowało przeżyć cudzym kosztem – ale nie udało mu się niczego wytłumaczyć, bo znowu zaczął krzyczeć i jakaś pani, która tam była, starała się go usprawiedliwić: „Wybaczcie mu”, prosiła z zażenowaniem, „jemu trzeba wybaczyć…” – Moje dziecko – mówi – musisz to wreszcie zrozumieć: ci ludzie szli spokojnie i godnie. To jest straszna rzecz, kiedy się idzie tak spokojnie na śmierć. To jest znacznie trudniejsze od strzelania. Przecież o wiele łatwiej się umiera, strzelając, o wiele łatwiej było umierać nam niż człowiekowi, który idzie do wagonu, a potem jedzie wagonem, a potem kopie sobie dół, a potem rozbiera się do naga… Już to rozumiesz? – pyta. – Tak – mówię. – To tak. – Bo przecież o tyle łatwiej nam patrzeć na ich śmierć, kiedy strzelają, niż na człowieka, który kopie sobie dół. – Widziałem kiedyś na Żelaznej zbiegowisko. Ludzie tłoczyli się na ulicy dookoła beczki – zwyczajnej drewnianej beczki, na której stał Żyd. Był stary, niski i miał długą brodę. Przy nim stało dwóch niemieckich oficerów. (Dwóch pięknych, rosłych mężczyzn przy małym, zgarbionym Żydzie.) I ci Niemcy wielkimi krawieckimi nożycami obcinali Żydowi po kawałeczku jego długą brodę, zaśmiewając się do rozpuku. Tłum, który ich otaczał, też się śmiał. Bo obiektywnie to naprawdę było śmieszne: mały człowieczek na drewnianej beczce z coraz krótszą brodą, ginącą pod krawieckimi nożycami. Jak gag było jeszcze getta, więc w tej scenie nie czuło się grozy. Z Żydem przecież nic strasznego się nie działo: tyle że można go było bezkarnie na tej beczce postawić, że ludzie zaczynali rozumieć, że to jest bezkarne i że budził śmiech. Wiesz co? Wtedy zrozumiałem, że najważniejsze ze wszystkiego jest nie dać się wepchnąć na beczkę. Nigdy, przez nikogo. Rozumiesz? Wszystko, co robiłem potem – robiłem dlatego, żeby nie dać się wepchnąć. […] Przed wojną byłeś nikim. Więc jak się to stało, że trzy lata później byłeś członkiem komendy ŻOB-u? Byłeś jednym z pięciu ludzi wybranych spośród trzystu tysięcy… – To nie ja powinienem tam być. Tam miał być… No, wszystko jedno. Nazwijmy go „Adam”. Skończył przed wojną podchorążówkę, brał udział w kampanii wrześniowej, w obronie Modlina. Wszyscy znali jego odwagę. Przez długie lata był moim prawdziwym bożyszczem. Pewnego dnia szliśmy razem Lesznem, na ulicy były tłumy ludzi i nagle jacyś esesowcy zaczęli strzelać. Tłum rzucił się do ucieczki. On też. Wiesz, ja sobie w ogóle przedtem nie wyobrażałem, że on się może czegokolwiek bać. A on, mój idol, uciekał. Bo on był przyzwyczajony do tego, że zawsze miał broń: w podchorążówce, w Warszawie, we Wrześniu, w Modlinie. Tamci mieli broń i on miał broń, więc był odważny. A kiedy stało się tak, że tamci strzelali, a on nie mógł strzelać – był już innym człowiekiem. Nastąpiło to właściwie bez słowa, z dnia na dzień; po prostu przestał działać. I kiedy miało być pierwsze posiedzenie Komendy, on już się nie nadawał do tego, żeby tam iść. Więc ja poszedłem. Miał taką dziewczynę, Anię. Zabrali ją na Pawiak – później wydostała się zresztą, ale jak ją zabrali, on się załamał zupełnie. Przyszedł do nas, oparł się rękami o stół i zaczął mówić, że i tak jesteśmy straceni, i że nas wyrżną, że jesteśmy młodzi i powinniśmy uciekać do lasu… Nikt mu nie przerwał. Już wyszedł – ktoś powiedział: „To dlatego, że ją zabrali. Teraz nie ma już po co zginie.” Każdy musiał wtedy mieć kogoś, wokół kogo kręciło się jego życie, dla kogo mógł działać. Bierność oznaczała pewną śmierć. Działanie było jedyną szansą było coś robić, gdzieś iść. Ta krzątanina nie miała żadnego znaczenia, bo i tak wszyscy ginęli, ale człowiek nie czekał na swoją kolej bezczynnie. Ja krzątałem się wokół Umschlagplatzu – miałem dzięki naszym ludziom z policji wyprowadzać tych, którzy byli nam najbardziej potrzebni. Jednego dnia wyciągnąłem chłopaka z dziewczyną – on był z drukarni, a ona była dobrą łączniczką. Zginęli wkrótce oboje, on w powstaniu, ale zdążył jeszcze wydrukować przedtem jedną gazetkę, a ona na Umschlagplatzu, ale zdążyła jeszcze przedtem ją rozkolportować. Jaki to miało sens, chcesz zapytać? Żadnego. Nie stało się dzięki temu na beczce. To wszystko. Hanna Krall, Zdążyć przed Panem Bogiem, Warszawa 1992
ferdydurke wypracowanie maturalne na podstawie fragmentu